COSMETICS FREAK POZNAJE MARKĘ.. MAKE ME BIO - POLSKIE KOSMETYKI NATURALNE
12/10/2018
/
13
Cześć! Zapraszam na kolejny wpis z cyklu "Cosmetics Freak poznaje markę..". Bohaterem dzisiejszego odcinka jest polska firma Make Me Bio produkująca kosmetyki naturalne. Znacie?
Kosmetyki naturalne Make Me Bio
Make Me Bio to polska firma z Otwocka, w ofercie której znajdziecie kosmetyki naturalne do pielęgnacji ciała, twarzy i włosów. Wiecie pewnie doskonale, że uwielbiam wspierać i odkrywać nasze rodzime produkty, więc chętnie dzisiaj Wam o nich opowiem.
Zacznę od produktów, które są najkrócej w ofercie marki.
Delikatny żel pod prysznic Orange Energy
Kosmetyk ma dość gęstą, żelową konsystencję (dzięki której jest bardzo wydajny) i przyjemny, dodający energii zapach pomarańczy. Najważniejsze jednak, że dzięki obecności delikatnych składników myjących, oleju makadamia, ze słodkich migdałów, wody pomarańczowej i wyciągu z rumianku, pielęgnuje skórę podczas mycia i nie wysusza jej. Moja skóra, szczególnie teraz w okresie jesienno-zimowym wymaga ode mnie przemyślanej pielęgnacji i dobrych jakościowo kosmetyków. Żel pod prysznic Make Me Bio spełnia te warunki, polubiliśmy się, więc będę do niego wracać. 300 ml/14,99 zł.
Mydło w płynie Garden Roses
W okresie jesienno-zimowym skóra moich dłoni przechodzi naprawdę ciężki test wytrzymałości. Od drogeryjnych mydeł z SLS-ami i innymi drażniąco - wysuszającymi składnikami trzymam się z daleka, sięgając jedynie po mydła z naturalnym, delikatnym składem. Dotychczas w mojej łazience gościły mydła Yope, ale od niedawna mają godnego przeciwnika. Mydła Make Me Bio mają w składzie więcej naturalnych ekstraktów, olejków i równie delikatne składniki myjące, które nie naruszają bariery lipidowej skóry. Są gęste, wydajne, pięknie pachną i pielęgnują skórę podczas mycia. Czego chcieć więcej? Może opakowania uzupełniającego ;) 250 ml/13,99 zł
Olejek do pielęgnacji twarzy i demakijażu
Do demakijażu za pomocą stuprocentowych olejków podchodziłam już kilka razy. Nie jest to jednak metoda, która mi odpowiada i ten produkt nie zmienił mojego zdania. Zmywanie makijażu w ten sposób jest dla mnie zbyt czasochłonne i pracochłonne, więc pozostanę przy opcji micel + żel/pianka.
Ale to, że nie lubię zmywać makijażu olejami wcale nie oznacza, że jest to zły produkt. Kosmetyk jest bowiem ciekawą mieszaniną olejków, które pielęgnują skórę i nawilżają ją. W 60 ml buteleczce znajdziemy: oliwę z oliwek, olej sezamowy, z awokado, olej morelowy, makadamia i witaminę E. Produkt można śmiało stosować na skórę twarzy, ciała czy nawet na włosy. To 100% olejek więc możliwości mamy dużo. Jest dość tłusty i stosunkowo wolno wchłania się w skórę, ale przyjemnie ją nawilża i odżywia. 60 ml/39,00 zł
Woda pomarańczowa
Śmiało mogę powiedzieć, że w tym roku odkryłam na nowo wszelkiego rodzaju mgiełki i hydrolaty - na stałe wpisały się one do mojego codziennego rytuału pielęgnacyjnego, a moja kolekcja zaczyna się rozrastać. Wodę pomarańczową Make Me Bio lubię. Bardzo fajnie odświeża, rozbudza skórę, zmiękcza ją i łagodzi uczucie przesuszenia. A na dokładkę ma świetny atomizer. Produkt polecany jest szczególnie dla cery dojrzałej, naczynkowej lub zmęczonej, ale przy suchej i wrażliwej (jak moja) też działa super. Świetne opinie od posiadaczek cer trądzikowych zbiera też czystek. Poza nim w ofercie marki znajdziecie też wodę różaną, lawendową i waniliową. 100 ml/22 zł.
Bio krem pod oczy z marakują
Make Me Bio ma w swojej ofercie dwa kremy pod oczy. Z witaminą E i ogórkiem, o którym pisałam kilka miesięcy temu oraz krem z marakują i zieloną herbatą, o którym chciałabym Wam teraz opowiedzieć. Poprzedni mnie nie oczarował, bo dawał nijaki efekt, ale ten jest o wiele lepszy. Jest bardziej treściwy (ale szybko się wchłania), szalenie wydajny, ale co najważniejsze czuć jego działanie na skórze. Fajnie nawilża okolice oczu, wygładza skórę i rozjaśnia spojrzenie. Dam jeszcze plusa za obecność filtru SPF 25. Skład oczywiście świetny - możecie go sprawdzić na stronie Make Me Bio. 15 ml/36 zł
Nawilżający krem do skóry normalnej i wrażliwej Orange Energy
Krem ma dość treściwą konsystencję, ale w moją suchą i wrażliwą skórę wchłania się zaskakująco szybko. Nie pozostawia klejącej się warstwy, ale przez chwilę jest wyczuwalny na twarzy. Bezpośrednio po użyciu pozostawia skórę miękką, nawilżoną i rozbudzoną - sprawdzi się zatem u posiadaczek cery zmęczonej i poszarzałej. Używany regularnie poprawia stopień nawilżenia skóry i jej elastyczność. Twarz zdecydowanie wygląda na bardziej wypoczętą, rozbudzoną i pełną blasku.
Krem ma naturalny i przyjemny skład. Znajdziemy w nim między innymi: masło Shea, olejek ze słodkich migdałów, jojoba, mandarynkowy, witaminę E, glicerynę i ekstrakt z rumianku. Polubiłam jego działanie i z chęcią zużyję go do ostatniej kropli. 60 ml/52 zł
Make Me Bio - kosmetyki godne wypróbowania
Markę Make Me Bio lubię. Z chęcią sięgam po ich kosmetyki i z pewnością wypróbuję jeszcze kilka mi nieznanych produktów np. nowe serum do twarzy z różą czy krem do rąk. Wam szczególnie polecam wody/hydrolaty, mydło do rąk i krem o którym pisałam na samym końcu. Kosmetyki są dobrze dostępne i często można kupić je w promocyjnych cenach.
Znacie kosmetyki Make Me Bio?
Bardzo ciekawi mnie ta marka i jej produkty :D
OdpowiedzUsuńMiałam tylko krem różany tej marki. Byłam zadowolona z działania :)
OdpowiedzUsuńSeria różana mnie kusi :)
UsuńZnam,znam :D Kocham głównie hydrolaty,bo kremy są ciut za ciężkie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzy mojej suchej skórze taka formuła się sprawdza :)
UsuńMusisz w takim razie zaspokoić swoją ciekawość :D
OdpowiedzUsuńNa wodę, ale różaną, chyba się w końcu skuszę ;)
OdpowiedzUsuńMnie mydło do rak deliaktnie prszesuszyło choc obie serie pachną pięknie!
OdpowiedzUsuńA jakiego mydła używasz zazwyczaj?
Usuńnie używałam, ale słyszałam już wiele o tej marce, skusiłabym się na hydrolaty bo je wprost uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJa używałam tylko kremu z filtrem i niestety miałam po nim duże problemy z cerą :(
OdpowiedzUsuńJa nie mam przekonania do tej marki. Woda z czystka była najbardziej śmierdzącym kosmetykiem ever, po zużyciu poczułam GIGANTYCZNĄ ulgę, że to już koniec mojego koszmaru ;) Puder myjący zmęczył mnie swoją koszmarną formułą. Wodę różaną polubiłam, ale nie na tyle, by do niej wrócić (hydrolaty z popularnych sklepów z półproduktami większe, tańsze, równie dobre). Miałam też jeden krem pod oczy i był co najwyżej przeciętny :)
OdpowiedzUsuńTo już przynajmniej wiem, których kosmetyków nie powinnam używać :D Chociaż ja nie mam sentymentów, jeśli coś mi nie pasuje to wywalam do kosza i nie zużywam na siłę ;)
Usuń